W pociągu jak zwykle ciężko było znaleźć
puste miejsca. Harry i Ron jak zawsze się spóźniali i to ja musiałam wszystko
załatwiać. Minęłam przedział Dracona i jego świty, mierząc ich nieprzyjaznym
spojrzeniem. Dawno przestały mnie obchodzić takie robaki jak oni.
Minęłam kilka przedziałów, zanim
znalazłam pusty. Znaczy… Prawie pusty. Severus Snape, wyraźnie zmęczony,
opierał głowę o okno, patrząc na stłoczonych na peronie ludzi. Nie był w swoich
codziennych szatach. Sprane jeansy idealnie podkreślały jego umięśnione łydki,
a koszulka w serek odkrywała kawałek lśniącej jak wosk skóry. Z początku
chciałam się wycofać, ale wtedy spojrzał na mnie spod ciężkich powiek i
powiedział:
– Granger? Co ty tu robisz?
– Stoję – powiedziałam hardo, nie chcąc
wypaść na słabą. – Zajął profesor mój przedział.
Odgarnęłam włosy z twarzy w bojowniczym
geście.
– Twój przedział? – zakpił Severus. – Z
tego co wiem, byłem tu pierwszy.
– Ale ja jestem dziewczyną.
– A ja nauczycielem.
Nagle usłyszałam świst za mną i coś
puchatego z ogromną prędkością uderzyło mnie w tył głowy. Pociemniało mi przed
oczami i zakręciło mi się w głowie. Opadłam w ramiona boga ciemności.
Przebudziłam się z jego ręką w moich
włosach.
– Granger? – Snape nachylał się nade mną
ze zmartwioną miną.
– Panie profesorze… Co się stało?
– Zemdlałaś… To ta sowa… KURWA JEBANA!!!
– Profesorze…Proszę się uspokoić.
– Po prostu… nie lubię sów. To wszystko.
– Och.
Snape uśmiechnął się znacząco,
dyskretnie chowając pięćdziesiąt twarzy Greya pod szatę i przenosząc rękę na
kolano uczennicy.
– Och?
– Och.
Wtedy zrozumiałam, że chciał się bawić.
Od razu wyskoczyłam z ulubionych sandałów.
– Pozwól, że ja się zajmę resztą –
powiedział Severus.
– Sev… myślę, że sandały wystarczą na początek naszej znajomości – oznajmiłam, bez wstydu uwalając parujące stopy na jego kolana. – Gdzie Harry i ten rudy?
– Sev… myślę, że sandały wystarczą na początek naszej znajomości – oznajmiłam, bez wstydu uwalając parujące stopy na jego kolana. – Gdzie Harry i ten rudy?
– Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. Wymiętoszę
ci stópki.`
Zagryzłam dolną wargę, patrząc w jego
czarne oczy. Gdzieżeż mam rozum? Od kiedy zobaczyłam jego twarz, wszystko inne
przestało się liczyć.
– Ucieknijmy gdzieś razem.
Snape złączył brwi.
–
To jeszcze nie ten moment.
– Oki doki.
– No supi. Tera wyskakuj z pończoch.
Wciąż wpatrując się w oczodoły
profesora, zaczęłam ściągać pończoszkę. Ale później szybko zaciągnęłam ją aż do
pachy.
–
Nie chcę, żebyś myślał, że jestem łatwa.
–
A no ok – powiedział z cwanym uśmieszkiem.
Podróż
minęła nam szybko i przyjemnie. Dowiedzieliśmy się o sobie
sporo i mógł to być początek pięknej
znajomości.