niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział pierwszy: pierwsze koty za płoty

W pociągu jak zwykle ciężko było znaleźć puste miejsca. Harry i Ron jak zawsze się spóźniali i to ja musiałam wszystko załatwiać. Minęłam przedział Dracona i jego świty, mierząc ich nieprzyjaznym spojrzeniem. Dawno przestały mnie obchodzić takie robaki jak oni.
Minęłam kilka przedziałów, zanim znalazłam pusty. Znaczy… Prawie pusty. Severus Snape, wyraźnie zmęczony, opierał głowę o okno, patrząc na stłoczonych na peronie ludzi. Nie był w swoich codziennych szatach. Sprane jeansy idealnie podkreślały jego umięśnione łydki, a koszulka w serek odkrywała kawałek lśniącej jak wosk skóry. Z początku chciałam się wycofać, ale wtedy spojrzał na mnie spod ciężkich powiek i powiedział:
– Granger? Co ty tu robisz?
– Stoję – powiedziałam hardo, nie chcąc wypaść na słabą. – Zajął profesor mój przedział.
Odgarnęłam włosy z twarzy w bojowniczym geście.
– Twój przedział? – zakpił Severus. – Z tego co wiem, byłem tu pierwszy.
– Ale ja jestem dziewczyną.
– A ja nauczycielem.
Nagle usłyszałam świst za mną i coś puchatego z ogromną prędkością uderzyło mnie w tył głowy. Pociemniało mi przed oczami i zakręciło mi się w głowie. Opadłam w ramiona boga ciemności.

Przebudziłam się z jego ręką w moich włosach.
– Granger? – Snape nachylał się nade mną ze zmartwioną miną.
– Panie profesorze… Co się stało?
– Zemdlałaś… To ta sowa… KURWA JEBANA!!!
– Profesorze…Proszę się uspokoić.         
– Po prostu… nie lubię sów. To wszystko.
– Och.
Snape uśmiechnął się znacząco, dyskretnie chowając pięćdziesiąt twarzy Greya pod szatę i przenosząc rękę na kolano uczennicy.
– Och?
– Och.
Wtedy zrozumiałam, że chciał się bawić. Od razu wyskoczyłam z ulubionych sandałów.
– Pozwól, że ja się zajmę resztą – powiedział Severus.
         – Sev… myślę, że sandały wystarczą na początek naszej znajomości – oznajmiłam, bez wstydu uwalając parujące stopy na jego kolana. – Gdzie Harry i ten rudy?
– Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. Wymiętoszę ci stópki.`
Zagryzłam dolną wargę, patrząc w jego czarne oczy. Gdzieżeż mam rozum? Od kiedy zobaczyłam jego twarz, wszystko inne przestało się liczyć.
– Ucieknijmy gdzieś razem.
Snape złączył brwi.
 – To jeszcze nie ten moment.
– Oki doki.
– No supi. Tera wyskakuj z pończoch.
Wciąż wpatrując się w oczodoły profesora, zaczęłam ściągać pończoszkę. Ale później szybko zaciągnęłam ją aż do pachy.
– Nie chcę, żebyś myślał, że jestem łatwa.
– A no ok – powiedział z cwanym uśmieszkiem.
Podróż minęła nam szybko i przyjemnie. Dowiedzieliśmy się o sobie

 sporo i mógł to być początek pięknej znajomości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
wykonała Ronnie
Dotyk Magii